środa, 23 grudnia 2009

Wesołych Kebapowych Świąt!!!

Wyjątkowa okazja by napisać coś więcej w końcu na tym moim tureckim blogu. Przez ostatnie tygodnie tylko zaglądam tutaj, a z pisaniem idzie źle... Może dlatego, że życie moje obecnie jest mega skomplikowane momentami i trudno ogarnąć wszystko w porę, a pisanie schodzi na drugi plan:( Brak netu na pewno nie pomaga. Obecnie przeżywam stan super zmęczenia i wykończenia moją pracą i życiem w Turcji. Nie jest źle, ale potrzebuje trochę wolnych dni...............

środa, 11 listopada 2009

Wioskowo i jesiennie, ot cała Turcja


Wiem, The Summer Wind, ale idealny na taką porę, prawda? Jesiennie, zimno, sentymentalnie... czyli, Witam Ponownie;)


poniedziałek, 9 listopada 2009

Życie turecką kawą jest...


Witam po dłuższej przerwie, ale nie mogłam się zabrać za postowanie. Tak jak napisałam już w komentarzach wcześniej, spróbowałam i wywróżyłam sobie moją przyszłość z fusów ;-) Wszystko traktuje z przymrużeniem oka, ale jednak trochę we mnie pozostało.

niedziela, 1 listopada 2009

Ech...


Ostatnie dni były niesamowicie wyczerpujące - fizycznie i psychicznie. Dużo w sumie się działo, ale o tym pewnie w kolejnych notkach.

Dzisiaj może trochę patetycznie, ale 1 listopada w końcu... i w sumie dzisiaj pracuje, dopiero skończyłam zajęcia (od 930 w pędzie) i... trudno poczuć ten klimat z Polski. Myślę, że jednak każdy z nas ma kogo wspominać w tym dniu i ja również zaliczam się do tych osób.

wtorek, 27 października 2009

Jesień... i słodkości...

W oczekiwaniu na pewną rzecz dam kilka ostatnich fotek z Bursy i mojego życia. Czy coś się zmieniło? Nadal siedzę długo w szkole, nadal mój grafik nie jest doskonały i nadal nie opuścił mnie sentymentalny dół. Co gorsze, dzisiaj dostałam mail od mojej opiekunki Erasmusowej (minęły 2 lata? może więcej) by napisać coś o tym pobycie. Sentymentalny dół uaktywnił się jeszcze bardziej. W Bursie dzisiaj ponuro, ciepło i jesiennie. Ostatnio w mój Freeday zrobiłam kilka zdjęć z Kultur Parku, zielonej oazy w centrum miasta - kocham, uwielbiam i tęsknię za polskimi parkami - tego tutaj brak.

czwartek, 22 października 2009

Odważna i ryzykowna wyprawa na górę Uludağ!

By jednak nie było, że tylko pesymistycznie. Jakiś czas temu wybrałam się słynną górę Uludag, gdzie zimą można sobie na nartach pojeździć, a latem i wiosną można delektować się ciszą od miejskiego zgiełku.

Yes, I speak English

Żyję ciągle w biegu.

poniedziałek, 19 października 2009

Dieta CUD.


Nie wiem czy jest Wam wiadome, ale... przytyłam.

Zawód? Inżynier.


Muszę o tym napisać... Może już napisałam, ale... nie zaszkodzi jeszcze raz. Wszyscy, ok, 98% moich studentów (z facetów oczywiście) to engineers, czyli inżynierowie - przyszli lub Ci już po studiach. Na początku jakoś mnie to nie dziwiło, że na 6 studentów cudem jest znalezienie jednego, który nie jest engineer, ale teraz... po prostu... ONI SĄ WSZĘDZIE heh;) Czuje się jak pogromca inżynierów, ale jest to mocno zastanawiające;) Dowiedziałam się, że większość z nich studiuje ten kierunek, bo ma później duże szanse na dobrą pracę, itp. Czy jednak tak jest? Owszem, pewnie jak ktoś ciężko pracuje, to ma też kasę, ale większość z nich przychodzi do mnie na zajęcia, bo nie mają pracy i potrzebują wsparcia w nauce, gdyż znajomość języka zwiększa ich szanse na to by w końcu znaleźć pracę. Teraz jak pojawia się nowy student w mojej klasie i pytam sie co robi, to wiem, że prawie na pewno jest inżynierem heh śmiejemy się wtedy wszyscy razem z resztą klasy, bo wiedzą jakie mam pojęcie o tureckich facetach... czyt. inżynier to słowo klucz w mojej głowie jeśli mam opisać mężczyzn - studentów. Nie wszyscy, ale jednak większość z nich... Znalazł się też jeden co jest grafikiem, jeden psycholog, chemik, ... Dziewczyny też studiują nauki ścisłe i pewnie większość z tego samego powodu, lepsza praca=kasa. W Polsce ciągle słuchałam, że mamy za mało ścisłowców, a tutaj widze, że mają nadmiar... czyli, co z tego wynika... Zawsze chyba trzeba na COŚ zwalić winę za obecny stan w kraju, prawda? :)

Best regards,
h(T)umanista.

niedziela, 18 października 2009

Koniec weekendu.... yupppiiii!!! :)



W końcu! Skończył się weekend. O ironio losu, wszyscy czekają na weekend, a ja czekam na koniec;)

poniedziałek, 12 października 2009

I pojawił się... w najgorszej postaci?

Dawno tu nie pisałam i pewnie teraz nie zmieni się zbyt wiele... Przynajmniej dzisiaj. Wydaje mi się, że przechodzę właśnie najgorszy etap szoku kulturowego, czyli tzw. dół;p Zła, zmęczona, zmienne nastroje od euforii po wkurzenie na maxa, ale... dalej do przodu, prawda? Ostatni tydzień był dość ciekawy, bo po raz pierwszy doświadczyłam dużej różnicy w nauce studentów w Turcji, oj tak. Później zachorowałam, a jeszcze spędziłam kolejny weekend w pracy, z czego niedziele od 10 do 20 non stop zajęcia... Jeden dzień wolny, drobne problemy mieszkaniowe, walka o siebie i to kim się jest tutaj, czyli... zniżkowa forma gwarantowana;] I jest... wiedziałam, że będzie (doświadczona Wik heh), ale... czekam już na moment, lepszy, lepsiejszy, ok? I nie to by było tragicznie, to taka wybuchowa mieszanka, co jest może gorsze, bo człowiek nie wie co czuje i myśli tak naprawdę o tym wszystkim. Na deser najgorsze z najgorszych... pytania o moją future, tak, problematyczna teraźniejszość, a tu już przyszłość puka do drzwi... Ech. Life is beautiful. A ja jestem jak ten misiek.

Do sklikania i może może w końcu będę bardziej systematyczna... I wish I had the net connection at home, ale nie mam i dlatego nie mogę pisać w nocy, co z kolei uwielbiam.

Miłego dnia!
Wik, zmęczona, lekka migrena i małe zdezorientowanie... Potrzebuje czekolady, dobrej herbaty i... dobrych ludzi i... może mi się poprawi, w końcu kobieta i szok kulturowy zmienny jest, riiiiight;)


I właśnie zaczynam proces łagodzenia... Czekolada - jest (nie powinnam, ale co tam!); kawa - jest; jakiś film - będzie... W ogóle jak możecie polecić dobre filmy z przesłaniem, to poproszę o drobne sugestie;) Tak samo muzyczka... zawsze mile widziana;)

Aha, no i czas uczyć się uczyć się uczyć się... pięknie jest nauczać... bardzo [eeeeeeech, książki, ksero, prawie jak student, prawie!]

poniedziałek, 28 września 2009

Müsli, ja i Turcja.


Bardzo ważna informacja.

Wik lubi/kocha Musli.
Wik rano nie ma czasu na nic oprócz Musli.
Wik jest w Turcji.
Wik rano je śniadanie.
Wik je Musli na śniadanie.
Wik je Musli na śniadanie w Turcji.
Wik je Musli (m)s na śniadanie.

Tak... heh.
Wczoraj tłumaczyłam to studentom, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o religii... i nie ja na to wpadłam, tylko mój turecki współlokator.

Z pamiętnika nauczyciela (część 1)

No dobrze, to był ciężki weekend, pełen wrażeń (impreza pożegnalna i powitalna w jednym) i... pracy. Tak, taki człowiek jak ja pracuje również w weekendy! W sumie ciągle nie mogę się nadziwić temu, że jestem po drugiej stronie i to ja teraz nauczam.

czwartek, 24 września 2009

Wyprawa do Canakkale!

Nie mam za dużo czasu... Także, wrzucam kilka fotek z mojej wyprawy do Canakkale z moją koleżanką z pracy (Ilknur is her name;p).

środa, 16 września 2009

Muzycznie znowu...


W końcu obejrzałam, ale tylko ten występ... Głos nie ten sam oczywiście, chrypka pozostanie, a górne partie... no właśnie. Pozostało jednak najważniejsze, charyzmatyczna postać. Whitney zawsze w moim odczuciu genialnie wypadała na scenie i tutaj można właśnie to zauważyć.

Gramatyka = kawa obowiązkowa

Dziś sennie, mega sennie. Od rana jak zwykle dwa tosty, trochę czekolady i kawa, nektar bogów. Zaczęłam dzisiaj powtarzać sobie trochę gramatyki i... dawno nie miałam takiej styczności z podręcznikami i gramatyką, może dlatego znowu ujawnił się syndrom z czasów studiowania - widzę papier, literki, gramatyka i... senność, senność.

wtorek, 15 września 2009

Muzyka z duszą z Polski w Turcji: KAYAH


Człowiek stara się uciec od pewnych rzeczy, ale nawet nowy blog o Turcji mi w tym widocznie nie pomoże, heh;)

Goodbye Patrick...


Niedawno Michael Jackson, a teraz Patrick... Idole z dzieciństwa odchodzą......... Jeśli ktoś urodził się w tym samym okresie co ja, to na pewno pamięta wielki boom na Dirty Dancing czy Północ i Południe;)

poniedziałek, 14 września 2009

Day & Night... in Bursa.

By nie było, że bez zdjęć... Bursa (czyli moje miasto za dnia i nocą).

W Turcji czasem pada, już wiem! Teraz prosze o słońce... only.

W końcu Turcja.

Miałam pewne przypuszczenia co do tureckiej pogody, że będzie ciepło... i słonecznie... No dobra, może być czasem chłodniej, ale by padało przez cały tydzień właśnie teraz? O tym nie pomyślałam. I jest chłodniej. Jak to powiedziała moja turecka znajoma z pracy - to był mój misconception o Turcji heh;) A ja bez parasola, bez cieplejszych rzeczy - ogólnie mega przygotowana z moim 20 kg walizką :-) Teraz poczekam na paczkę z Polski... z nadzieją;) Na szczeście nie ma u nas żadnych powodzi ani problemów z tym związanych. Teraz od soboty rozpocznie się święto po Ramazanie, czyli wolne od soboty do wtorku, a dla mnie, od piątku do wtorku - RADOŚĆ!!!!!!!!!!!!!

Muzycznie.


Uwielbiam taką Mariah. Wygląda cudownie. Przypomina mi to wszystkie najlepsze momenty z jej poprzednich koncertów. Może i jest to banalne i zbyt dziewczęce, ale... podoba mi się. W ogóle ostatnio nieźle wygląda i obserwuje to z mojej tureckiej dziupli z zaciekawieniem. Przesłuchałam fragmenty nowego albumu i nagrania na żywo... chyba pomimo mojego sceptycznego nastawienia dostaniemy dobry album i może dobre występy na żywo. Moda na krytykę pod adresem MC nadal istnieje. Ona robi swoje i nagrała nowy album, dobrze. Kilka śmiesznych fotek poniżej...

13 lat...?


Wczoraj, 13 lat...? Nie chce mi się wierzyć, że tyle lat minęło...

In the Event of My Demise


In the event of my Demise
when my heart can beat no more
I Hope I Die For A Principle
or A Belief that I had Lived 4
I will die Before My Time
Because I feel the shadow's Depth
so much I wanted 2 accomplish
before I reached my Death

I have come 2 grips with the possibility
and wiped the last tear from My eyes
I Loved All who were Positive
In the event of my Demise

Kiedyś posiadałam plakat właśnie z tymi słowami... Rest in Peace 'Pac.

czwartek, 10 września 2009

Senność... a jutro wolne!


Kolejny dzień w Turcji...

Od kilku dni pada, jest w sumie ciepło, ale pogoda niestety daje mi się we znaki. W końcu zrozumiałam, że mój organizm nie funkcjonuje dobrze w naszym kraju przez taką pogodę właśnie jaką mam obecnie w Turcji. Pada, pochmurnie, sennie... a ja oczywiście od czasu do czasu zmagam się z bólem głowy i migrenami. Do tej pory funkcjonowałam znakomicie pod tym względem, ale obecnie Polska pogoda = moje dawne migrenowe przypadłości powróciły. Czekam na słońce i 40 stopni w cieniu, lol, sama nie wierzę, że to napisałam.

Jak tutaj przyjechałam kilka tygodni temu czułam się jak kurczak w piekarniku i... nic się nie zmieniło. Nadal o 9 rano zazwyczaj jest z 25 stopni, a później coraz lepiej. W sumie w nocy jest o wiele chłodniej i z tego też powodu w pierwszym tygodniu pobytu szczęśliwie przeziębiłam się ku zaskoczeniu mojej rodziny i ludzi tutaj na miejscu. Najbardziej kocham w Turcji poranki, kiedy idę do pracy i jest jeszcze w miarę chłodno, oraz wieczory, kiedy wracam do domu i zaczyna się prawdziwe życie. Wtedy właśnie jest tutaj najcudowniej... W ciągu dnia lepiej nie wychodzić, co uskuteczniam siedząc w pracy;)

Wydaje mi się, że jednak tym razem, przechodzę etapy kulturowego szoku, ale o tym może następnym razem... Właśnie staram się przyszykować coś na moje zajęcia i czasem muszę uważać na tematykę poruszanych wątków. Tym razem jest podobnie. Mam nadzieję, że jednak coś z tego będzie. Pracuje codziennie od 9 do 20 (jestem w pracy, ale z zajęciami różnie bywa), oprócz piątków, także jutro... tak, mam wolne! Z tej okazji dzisiaj wybieram się z inną nauczycielką do jej domu, gdzie będziemy chyba delektować się tureckimi napojami... heh... w sumie nie mam pojęcia co będziemy robić, ale cieszę się, że mogę doświadczyć znajomości z ludźmi z Turcji, a nie tylko z tymi, którzy tutaj przyjechali w podobnych celach jak ja. Także dzisiaj oznajmiłam moim współmieszkańcom, że nie wracam na noc i jest to wieczór nauczycielski - napoje, muzyka, filmy, nauka?, a jutro zakupowe szaleństwo = wszystko w jednym pakiecie;) Moja znajoma zaczęła pracę w tym samym czasie co ja i może dlatego jakoś jest mi bliższa niż inni nauczyciele. Ostatnio, tydzień temu, wybrałyśmy się też do jakiegoś pseudo-pubu, gdzie przypadkiem spotkałyśmy jej znajomych z liceum. I tak dzięki nim dowiedziałam się, że grała w zespole punkowym na gitarze basowej i perkusji. Ten właśnie jej zespół składał się z samych dziewczyn, które chciały w tamtych czasach zszokować resztę społeczeństwa tureckiego i dlatego miał on nieco feministyczne przesłanie (oczywiście wszystko z przymrużeniem oka) All in all, możecie sobie wyobrazić moją minę, kiedy o tym wszystkim usłyszałam. Przede mną normalna dziewczyna, młodsza ode mnie, która uczy licealistów i starsze osoby języka angielskiego... szanowana pani nauczycielka, która kiedyś grała w zespole punkowym w Turcji! Hah;)) W sumie ja też trochę odbiegam od wizerunku nauczyciela, przynajmniej nie czuję tego, że nim jestem. Zresztą już samo połączenie WIKTORIA + NAUCZYCIEL = serio serio? Po prostu jakoś mi to nie pasuje... Chyba jednak muszę się przestawić i dostosować do tego, że owszem, to jest możliwe i wykonalne. Gdyby choć strój w jakiś sposób na to wskazywał, ale szkoła jest mega wyluzowana i wszyscy ubierają to co chcą, czyli trampeczki nadal w modzie;p i moja radość nie ma końca z tego powodu!:)

Uffa... czyli jutro wolne, ale w sobotę i niedzielę jedna wielka lekcyjna masakra - czyli praktycznie zero przerw i jazda bez trzymanki do godziny 20. I szykuje temaciki... na moje nieszczęście nie używam żadnego podręcznika, gdyż uczę nowych słówek i mówienia... Śmiać mi się chce zwłaszcza z tego ostatniego, bo nie sądzę, że jestem gadułą (w pisaniu owszem;p), ale na żywo... gorzej. Także tutaj muszę przełamać wiele rzeczy w sobie i dlatego jest to pewien eksperyment dla mnie w każdym możliwym aspekcie. Daleko mi do ideału i długa droga przede mną, ale mam nadzieje, że dam radę... Jeśli nie nauczanie, to zawsze są inne opcje. Obecnie jednak mam z tego sporo radości, ale też pracy by być lepszym.

Na Marginesie: Właśnie przed chwilą posłuchałam sobie na amazon.com fragmentów nowego albumu od Mariah... Powtórka z Butterfly? Na to wygląda i wszystko brzmi dość sennie i woooolnoooo i romantycznie i.... podoba mi się, nawet bardzo. Nie chodzi już tak naprawdę o sprzedaż, bo nie wiem czy komercyjnie ten album będzie dobrze przyjęty, ale... zawartość w tej postaci mi jak najbardziej odpowiada. The Roof, Butterfly czy Breakdown odniosły niezbyt wielki sukces w przeszłości, a przecież były to jedne z najlepszych kawałków od MC (łącznie z teledyskami)... także, r&b w czystej postaci? Jestem na tak;) Przesłuchałam raz, podoba mi się wszystko. Najgorzej brzmi More than just friends, a Obsessed jakoś dziwnie nie pasuje do tych utworów... Z drugiej strony Honey też był wyjątkowo inny niż reszta piosenek z Butterfly;)

Aha dzięki Mikey za linka;) Appreciated.
I dostałam sugestie by zamieścić tutaj też fotki z moją buziolem;) co pewnie się nastąpi... w odpowiednim czasie;)

Wybaczcie błędy i pewnie będą się zdarzać, często, gdyż jestem w pracy i wszystko powstaje w kilkanaście minut;)

A teraz... FOOD TIME! Pora na jedzonko... i... o tym może następnym razem;)

środa, 9 września 2009

Powrót w innej postaci...


Nieźle. Sama nie wierzę, że założyłam w końcu ten blog... Od kiedy zaczęłam moje poszukiwania w dalszych rejonach tego świata chciałam jakoś utrwalić ten okres w postaci blogowej. Ostatnimi czasy jednak brak połączenia internetowego w domu oraz brak czasu trochę oddalił całą perspektywę. W końcu jednak jest, nie wiem czy będzie często aktualizowany, ale jest...

Na wstępie - BARDZO NIEOFICJALNA wersja tego, co obecnie przeżywam. Forma pseudo-pamiętnikowa, pseudo-dziennikarska, pseudo-naukowa i na pewno nie będzie to idealne w treści i przekazie. Mój pierwszy i najpierwsiejszy blog muzyczny ma/miał nieco bezosobową postać, ten będzie takim śmietnikiem dla przyjaciół, znajomych i rodziny. Dlatego wszelkim negatywnym emocjom przeciwstawiam cały pozytyw, który jeszcze we mnie pozostał po wszystkim, co się w moim życiu wydarzyło ostatnimi laty.

Zatem może od początku.

  • Imię: - dla rodziny i przyjaciół Wika, dla blogerów i forumowiczów Wik, a oficjalnie Wiktoria (kiedyś znienawidzone imię, obecnie z racji tego, że nic z tym nie zrobię - pełna akceptacja, heh)
  • Skąd: województwo zachodniopomorskie
  • Wiek: stara dusza w nieco młodszym ciele [jeszcze, chyba heh]
  • Obecnie: w Turcji, gdzie staram się przemienić swoją miłość do języka angielskiego w coś miarę pożytecznego.

O czym będzie ten blog? O moim wielkim życiowym eksperymencie, czyli wyprawie do Turcji, gdzie zamierzam sprawdzić znowu! swoje możliwości. Niektórzy długo szukają swojego miejsca w życiu i muszę przyznać, że ja chyba jestem jedną z takich osób... Obecnie wyprawiłam się na ok. 5/6 miesięcy w tureckie regiony i jest to tak naprawdę wyprawa i praca w jednym, trochę mniej wakacji, ale na pewno dużo nowych wrażeń. Od rana do wieczora spędzam swój czas w szkole językowej, gdzie poznaje głównie dzięki młodym ludziom, kulturę turecką i wszystko co z nią jest powiązane.

Mój pierwszy post - chaotyczny, bo całkowicie spontaniczny. W sumie trochę się obawiam tego postowania, bo wcześniej mogłam więcej ukryć ;) Proszę o wyrozumiałość i wyluzowanie. Będzie trochę zdjęć, dziwnych przeżyć od dziwaka jakim jestem i nie ma co się wstydzić tego... heh... Nie jestem związana z turecką kulturą i samą Turcją, także wszystko co tutaj znajdziecie pochodzi od osoby dość obiektywnej i mocno zaciekawionej wszystkim, co się wokół niej dzieje.

Uffa, czyli pierwszy post za mną.

Na zdjęciu: turecki kot podczas Ramadanu... ale o tym może później;) Jak widać i on grzecznie czeka na swoją porę, heh;)

Może zacznijmy od tego, że jestem jeszcze w pracy, gdzie mam dostęp do netu i wykorzystuje te ostatnie chwile by spłodzić coś w miarę treściwego. Jest już po 20, więc najwyższy czas wybrać się do domu i porobić zaległe zakupy, ot co. Taki żywot.