
Nie wiem czy jest Wam wiadome, ale... przytyłam.
Niestety należę do tzw. pućkowców, czyli wszystko co zjem i jeśli jest tego więcej niż zazwyczaj, dostaję się najpierw do... moich policzków, dosłownie - wywala mi te moje dwie bulwy policzkowe, oczy wciśnięte jeszcze bardziej, a ja staję się kuuuuulą... Wiedziałam, że tak w końcu się stanie i dopadnie mnie tutaj policzkowa choroba. Tak samo było w Estonii, gdzie jadłam i jadłam z moja towarzyszką niedoli Ewą - układ - ona gotuje, bo lubi?;p ale sama nie będzie jeść, więc zawsze znajdzie się odkurzacz w mojej postaci, tzw. tester. Z Estonii wróciłam bombastycznie duża jak na mnie, po miesiącu czułam ulgę, że w końcu jakoś lżej, a teraz znowu to samo... Jedzenie jest PYSZNE. W Polsce kocham chleb, mogę jeść tylko chleb i kanapki. Jestem kanapkowy potwór. Tutaj jedyny chleb jaki posiadają to chleb biały, który przypomina nasze bagietki, miękki, chrupki, ciepły... pychota! Trafiłam do RAJU KANAPKOWEGO. I jem. Jem. Po tygodniu zastanawiałam się... Czy można codziennie jeść kebap? Hmm... Taaa, Wika, oczywiście, że można, ale później naprawdę będę nazywać się Wika Kebap. W każdym razie przybrało mi się trochę, te poliki mnie dobijają codziennie rano. Po 2 tygodniach wakacji wrócił mój jeden turecki domownik i na wstępie powiedział - Przytyłaś. Ja - Nieeee (ryk rozpaczy). Drugi domownik - Nie, no nie mów tak. Domownik pierwszy - Widzę, jestem fotografem, więc zauważam dużą różnicę [śmiech]. Ja [myśl] - dajcie czekoladę, nic mi już nie pomoże, więc się dobije. Później tak sobie myślałam, eeeech tam, może dlatego, że jest wredny tak mnie nikczemnie potraktował. Ku mojej radości jeden z moich studentów (inżynier, a jakże) obwieścił mi również, że przytyłam i muszę uważać! Tak, uważać!
Niestety należę do tzw. pućkowców, czyli wszystko co zjem i jeśli jest tego więcej niż zazwyczaj, dostaję się najpierw do... moich policzków, dosłownie - wywala mi te moje dwie bulwy policzkowe, oczy wciśnięte jeszcze bardziej, a ja staję się kuuuuulą... Wiedziałam, że tak w końcu się stanie i dopadnie mnie tutaj policzkowa choroba. Tak samo było w Estonii, gdzie jadłam i jadłam z moja towarzyszką niedoli Ewą - układ - ona gotuje, bo lubi?;p ale sama nie będzie jeść, więc zawsze znajdzie się odkurzacz w mojej postaci, tzw. tester. Z Estonii wróciłam bombastycznie duża jak na mnie, po miesiącu czułam ulgę, że w końcu jakoś lżej, a teraz znowu to samo... Jedzenie jest PYSZNE. W Polsce kocham chleb, mogę jeść tylko chleb i kanapki. Jestem kanapkowy potwór. Tutaj jedyny chleb jaki posiadają to chleb biały, który przypomina nasze bagietki, miękki, chrupki, ciepły... pychota! Trafiłam do RAJU KANAPKOWEGO. I jem. Jem. Po tygodniu zastanawiałam się... Czy można codziennie jeść kebap? Hmm... Taaa, Wika, oczywiście, że można, ale później naprawdę będę nazywać się Wika Kebap. W każdym razie przybrało mi się trochę, te poliki mnie dobijają codziennie rano. Po 2 tygodniach wakacji wrócił mój jeden turecki domownik i na wstępie powiedział - Przytyłaś. Ja - Nieeee (ryk rozpaczy). Drugi domownik - Nie, no nie mów tak. Domownik pierwszy - Widzę, jestem fotografem, więc zauważam dużą różnicę [śmiech]. Ja [myśl] - dajcie czekoladę, nic mi już nie pomoże, więc się dobije. Później tak sobie myślałam, eeeech tam, może dlatego, że jest wredny tak mnie nikczemnie potraktował. Ku mojej radości jeden z moich studentów (inżynier, a jakże) obwieścił mi również, że przytyłam i muszę uważać! Tak, uważać!
Teraz nie wiem... Odchudzać się czy się nie odchudzać?;p Nigdy tego nie robiłam... Jedyna dieta jaka mi przychodzi do głowy, to dieta czekoladowo-ciastkowa ;) Jedyna. Ograniczam kebapy. Ograniczyłam. Chleb? Nie potrafię:( Codziennie przynoszą nam takie pudło z chlebem do obiadu, przezroczyste... Mniam. Czasem zasłaniam je laptopem, bo stawiają mi pod nosem, później jednak i tak się łamię i jem. Czasem moja szalona nauczycielka podsuwa mi pod nos... kusi, oj kusi, oczywiście jem;p Tak w ogóle, to pamiętam jak po imprezie zostałam u niej w domu i rano jadłyśmy śniadanie - omlet i chleb. Później herbatka, a ja suchy chleb wpycham i wpycham. Później opowiadała, że nie mogła wyjść z podziwu, że jem suchy chleb ot tak... Teraz wszyscy wiedzą i mi podsuwają ciągle pod nos. Pewnie oprócz kebap, brownie, milkshake, powinnam mieć ksywę bread i wszystko w temacie. Ech.
Co nie sprzyja diecie? Oprócz tego, że jest to niewykonalne, to jeszcze fakt, że spędzam czas siedząc od 9 do 20, później jem... itp. no to jest przechlapane. Codziennie rano dumnie krocze z teczką pod górkę jak idę do pracy i codziennie czuje, że moje poliki są coraz cięższe. Starzeje się, oj tak.
Mam również pewien rytuał z dziewczyną z Niemiec, która jutro wyjeżdza do domu (nie wyszło jej tutaj, a szkoda, bo bardzo się zaprzyjaźniłyśmy buuu) oraz ostatnio też z moją ukochaną rodaczką Kiniolką;), od czasu do czasu idziemy i wpierniczamy ciastko z lodami i pyszną karmelową polewą albo milkshake karmelowy/kawowy w McDonald's. MNIAAAAAAM. Ostatnim razem było to bardziej niż zabawne, kiedy umówiłyśmy się na wyjście pod centrum handlowym. Spotkałam po drodze moją znajomą z Niemiec i idziemy... Nagle przed oczami mignęły nam plecy Kiniolki, która biegiem wkroczyła do sklepu i goni... goni... na górę... my za nią... a ona, w ukryciu pewnie;p chciała wpierniczyć brownie w samotności! Obowiązek jednak obowiązkiem i musiałyśmy dotrzymać jej towarzystwa. Tak, oj biedna ja, biedna.
Z tej okazji wiele razy robiłyśmy foteczki. Poniżej kilka fotek z mojej diety cud, której nie ma i pewnie nie będzie. Nie mam serca by się zmusić do tego, licze na powrót do Polski, gdzie chleb jest do dupy ostatnimi laty (gdzie te czasy, kiedy chleb był cieplutki i pyszny...) i tam w końcu będę sobą... i czekoladki będę dalej wpierniczać.
Mój UKOCHANY ziemniak, kumpir:
Brownies z Kiniolem i Gudrun:)
Brownie (Gudrun) i mój milkshake. Zawsze jakoś musimy się tam spotkać... nawet jak nie jest nam po drodze.

No i lahmacun (chyba napisałam dobrze). Tortilla i paprykarz szczeciński, pychota;) Oczywiście, to coś przypomina mi paprykarz i kiepsko się po tym czuję, bo za dużo wpierniczam, ale... i tak jem;]
Ostatnio przeszłam samą siebie. Wpierniczyłam ten powyższy paprykarz w dużej ilości. Później wróciłam do domu, po drodze kupiłam ciepły chleb, wpierniczyłam połowę. Ledwo się ruszałam, ale kupiłam czekoladki - na ten wieczór i na kolejny - wpierniczyłam wszystkie. Później jeszcze mój domownik poczęstował mnie jabłkiem, wpierniczyłam również. Zasnęłam zmęczona swoją wagą i bólem głowy.
Dobrze... czas na mnie. Lecę wpierniczyć brownie!:) Trzeba jakoś osłodzić sobie życie!
Zdjęcie numer jeden z frytkami chyba sprzed ery policzkowej. Obecnie nie widać nic prócz polików:]
Dobrze... czas na mnie. Lecę wpierniczyć brownie!:) Trzeba jakoś osłodzić sobie życie!
Zdjęcie numer jeden z frytkami chyba sprzed ery policzkowej. Obecnie nie widać nic prócz polików:]
brownie life...style.....that what's I like:)
OdpowiedzUsuńBrownie dzisiaj:)
OdpowiedzUsuń