czwartek, 24 września 2009

Wyprawa do Canakkale!

Nie mam za dużo czasu... Także, wrzucam kilka fotek z mojej wyprawy do Canakkale z moją koleżanką z pracy (Ilknur is her name;p).



Prawie, że nie zdążyłyśmy na autobus! Znając jednak zdolności mojej friend namówiła Mr. Taxi Man by nas zawiózł za naprawdę niską cenę na dworzec i jeszcze mogła sobie popalić papierosy w samochodzie ("Dla Ciebie Wszystko" - Mr. Taxi Man). W końcu dotarłyśmy i szczęśliwe dojechałyśmy po 4,5h do Canakkale z Bursy. A rano... turecka herbatka (uwielbiam te szklaneczki heh):


I mam nadzieję, że nie wyrzucą mnie z roboty za to, że robie coś innego niż powinnam:> A tak w ogóle, byście mieli świadomość, gdzie byłam poniżej mapka:


W pierwszym dniu zwiedziliśmy Gallipoli, gdzie miała miejsce słynna bitwa podczas I wojny światowej (tzw. kampania dardanelska). Objechaliśmy całą wyspę, gdzie dostać się można oczywiście promem, a samo zwiedzanie wchodzi tylko w rachubę jeśli posiadasz samochód (i to jest do dupy, bo inaczej bym nic nie zobaczyła pewnie). Poniżej przepiękne widoczki z tego miasta, po prostu magia! Jakbym była stara, siwa i znudzona życiem, to z miłą chęcią mogę się tam osiedlić! Po prostu cisza, spokój i natura w czystej postaci i... morze.




A później zajechaliśmy do wioski... a tam ekipa powitalna!:))


Gdybym miała wybrać jednego kota z całej bandy, to zdecydowanie ten rozłożony leniwiec w ostatniej fotce, to ja! Zabawne jest to, że całym tym stadkiem opiekował się zacny pan, który poprosił moją koleżankę by ta poinformowała odpowiednie władze o dofinansowaniu jego 'schroniska'! :) A ta poniżej z psiakiem, to ja, me, moi! [to big day dla mnie, ale w końcu to mój blog o mnie, więc... logika, Wika, logika! A z tym miałam zawsze problemy;p].



Jakby to powiedział mój odwieczny kumpel z Estonii, Blozej!, ładny psiak! ;) A tak w ogóle dostałam nową ksywę w Canakkale - Clown with a teardrop! A to ze względu na plamkę pod okiem, która wygląda trochę jak łezka. Inna historia, tutaj można kupić tzw. evil eye, czyli coś z oczkiem, np. pierścionek, co odstrasza złe duchy. I tak moja plamka może też być takim evil eye;p!! Odstrasza, oj taaaak;)


Ostatnie zdjęcie z Ilknur, Ali and ja :)


Uwielbiam to zdjęcie!! Po prostu to była idealna pora by się tam wybrać.



I jeszcze więcej:

I by nie było... w supermarkecie znalazłam polskie ślady w Turcji, co mnie w sumie wcale nie zaskoczyło! Ot co!



A w domu codziennie rano witała nas inna ekipa powitalna... CODZIENNIE! Raz nawet obudziłam się w pokoju, a tam rudzielec siedzi sobie na dywaniku (otwarte okno)!!


A to reszta fotek, jest ich tyleeeeeeeeeeeee!!! Staram się wybierać te najlepsze, ale oczywiście trudno, trudno!


Po prostu jak nie z tego świata:) I tak codziennie możesz sobie rano zjeść śniadanie, a wieczorem kolacje w takich miejscach.


Oczywiście musi być też tzw. KOCIA SERIA FOTEK. Uwielbiam koty, więc...


To był idealny model kot:) Inne niestety mniej posłuszne;p A poza tym wpadłam też do miejsca, gdzie panowie dla relaksu wykonywali takie właśnie artystyczne dzieła:


I troche fotek z samego Canakkale, tzn. z przechadzek po mieście.


I słynna kopia konia trojańskiego, która została użyta w filmie z Bradem Pittem i jak mi powiedziała ma koleżanka, zawsze wierzyli, że może się tam schował i siedzi... i czeka haha;)


No dobrze, to trwało dość długo, a i tak nie wszystkie fotki jeszcze... W każdym razie, miasto baaaardzo mi się podobało. W porównaniu do Bursy panuje tam bardziej wyluzowany klimat, bo w większości mieszkają tam albo studenci, albo emeryci, albo intelektualiści :) Pełno knajpek, gdzie można sobie coś zjeść i wypić. Miasto też jest przyjazne dla pieszych;p, tzn. w Bursie pełno ludzi i wszyscy gdzieś gonią, a uliczki są małe, czasem brudne, a tam inaczej... Bardziej czuć ten klimat śródziemnomorski. Gdybym mogła, to z chęcią bym przeniosła się do Canakkale, ale... w Bursie mam już znajomych i co najważniejsze, większość z nich rozmawia po angielsku i to był dla mnie największy problem z tureckimi znajomymi mojej koleżanki. Owszem, znają angielski, ale wygodniej im oczywiście mówić po turecku. Dlatego też do mojej zasyfionej Bursy i zasyfionego mieszkania;p wróciłam z radością! A tam w mieszkaniu ekipa słowiańska - Rosjanin (mój zacny współlokator) i nowy nabytek;p (chłopak z Ukrainy), czyli wszystko w rodzinie!

Zabawne rzeczy działy się również w samym Canakkale, gdzie raz miałam dyskusję o religii... Ja (ktoś z katolickiego kraju), kolega (niewierzący i zniechęcony wszystkimi religiami, bo one są do dupy!) oraz muzłumanka (niezbyt praktykująca)... Było hmm... ciekawie. W każdym razie ostatecznie z tej walki wyszłam nie dość, że jako dobra dziewczyna, to jeszcze katoliczka!, co później im wszystko tłumaczyło. Przykład: mało pije (nie pije codziennie), bo wierzy w Boga, bo jest z katolickiego kraju i jest dobrą dziewczyną. W sumie to było jak zamknięte koło i jest to garść stereotypów, z którymi nie byłam w stanie walczyć i zresztą... po co? Niech żyją sobie jak chcą, ale w moim wieku, człowiek podejmuje już bardziej odpowiedzialne decyzje za siebie i nie musi się ze wszystkiego tłumaczyć. Zauważyłam też, że czasem ludzie chcą być tak wyluzowani, europejscy, że... przesadzają w tym wszystkim. A może to ja po prostu mam swoją old soul w sobie, która nie rozumie realiów współczesnego wyluzowanego świata? Nie wiem, ale dobrze mi ze sobą i niech tak pozostanie;)

Tyle ode mnie, teraz trzeba pracować! Dziś mam luźniejszy dzień, jutro wolne, w weekend nauczanie! A w nowym tygodniu może będę mieć więcej uczniów, bo rozpoczął się rok akademicki! Yuhuuuu! Może jestem szalona, ale... lubię swoją pracę.

2 komentarze:

  1. pozdrowienia od ultrakatolika blozeja z estonii,
    p.s. poczytaj jakie choroby roznoszą "niedomowe" koty... enjoy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj przestań, kociaki są fajne Blozeju!;pp

    OdpowiedzUsuń