środa, 16 września 2009

Gramatyka = kawa obowiązkowa

Dziś sennie, mega sennie. Od rana jak zwykle dwa tosty, trochę czekolady i kawa, nektar bogów. Zaczęłam dzisiaj powtarzać sobie trochę gramatyki i... dawno nie miałam takiej styczności z podręcznikami i gramatyką, może dlatego znowu ujawnił się syndrom z czasów studiowania - widzę papier, literki, gramatyka i... senność, senność.
Myślałam, że Jan A.P. Kaczmarek i jego muzyka z Evening pozwoli mi się bardziej mi się skoncetrować, ale... prawie pierdylnęłam głową w książkę, a to nie wypada pracownikowi szkoły, prawda?? Heh, i zostałam nauczycielem. Nauczyciele więcej się uczą niż uczniowie czasem i to jest chyba najzabawniejsze, a może to dopiero początki... Nie wiem, zobaczymy co życie przyniesie;)

W każdym razie... kawa nie pomaga, w sumie nigdy mi nie pomagała, ale jakieś złudzenie pozostało! Z natury jestem śpiochem, więc ciężko mi czasem wytrzymać ot tak sobie czytając interesujące podręczniki dot. gramatyki angielskiej;)

Z dobrych wieści. Ramazan się kończy!! Nie pisałam o tym wcześniej, ale jest to dość specyficzny okres w krajach muzłumańskich i w Turcji (która jednak pasuje mi bardziej pod kraj śródziemnomorski niż muzłumański, ale co ja tam wiem;p). Od rana do wieczora nie można ani jeść ani pić... o godzinie mniej więcej 20 (cały czas się to zmienia jednak) można zasiąść do uroczystego posiłku z rodziną czy przyjaciółmi. Utrudnia to trochę pracę w szkole językowej, bo zajęcia trwają do godziny 22, więc czesto są z tego powodu przerywane na dłuższy okres. Aha, o godzinie 3/4 rano kolejna porcja jedzenia i później aż do wieczora należy czekać na kolejny posiłek. Nie jedzą, bo mają nauczyć się współczuć ludziom bezdomnym, itp. W sumie jest to dość symboliczne, bo i tak wieczorem spożywają jeszcze więcej wszystkiego heh;) albo przesypiają te dni by jakoś wytrzymać. Od razu zaznaczam, że w Turcji nie jest obowiązkiem przestrzeganie Ramazanu. Wszystko zależy od Ciebie i tak większość moich znajomych ze szkoły je i pije co chce, ale staramy się to robić w mniej widoczny sposób - czyli nie wędruję z kebapem po chodniku by nie podwkurzyć innych, którzy może czekają aż w końcu będą mogli sobie coś tam przekąsić;) Z tego też powodu jednak, większość knajpek, gdzie można spokojnie wypić piwo jest pozamykanych, ale jest to możliwe oczywiście - co wczoraj zresztą uczyniłam;) Możliwe, że jest też inaczej w innych miastach, bo Bursa jest ponoć bardziej konserwatywna niż inne miejsca w Turcji.

Aha, z zabawnych rzeczy:

Mój pierwszy dzien Ramazanu w Turcji. Godzina 20, a ja z innym znajomym, Turkiem, w sklepie coś tam kupujemy. Nagle... wielkie booooooom, jakby bomba??? Wystraszona spoglądam na niego i pytam się czy coś się stało, a on w śmiech. Tradycja - jak zaczyna się okres, kiedy można już zasiadać do posiłku, właśnie jest to alarmowane takim dźwiękiem! Heh, a już chciałam chować się w dziuple swoją;) O 3 rano to samo, kiedyś się przebudziłam i jak w jakimś koszmarze znowu przerażenie, heh. Teraz naprawdę jestem już kompletnie znieczulona. Tak samo śpiewy codzienne, od rana do wieczora. Nie wiem co ten pan śpiewa, zawodzi niemiłosiernie, nikt tego nie rozumie, nawet Turcy, ale leci i ciągnie jak ze starej taśmy... Właśnie zawodzi. Heh;) Bez tego jednak Turcja by nie była Turcją, tak jak Kraków bez hejnału, a Warszawa bez... Wiejskiej;p

Tak jak napisałam wcześniej, w piątek kończy się ten okres [chyba] i mamy wolne do wtorku! Miałam jechać do Izmiru, ale coś nie wypaliło... i tak spontanicznie, bardzo nieprzywidywalnie, wybieram się do miasta, gdzie jest słynny koń trojański, czyli Canakkale;) Zabiera mnie tam moja znajoma ze szkoły, też nauczycielka [punkówa, która kiedyś miała swój zespół i ba! zielone włosy]. Jest to jej miasto studenckie, więc mogę sobie jedynie wyobrazić co tam będzie się działo heh, ale mam nadzieję, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem... którego nie ma heh! Nawet nie wiem, gdzie będziemy nocować, chyba u koleżanki... no ale mnie już chyba nic nie zdziwi w tym życiu tureckim;p. Także, bilet już mam, w czwartek po zajęciach wyruszamy i wracamy w poniedziałek - a wtorek przeznaczony na odpoczynek.

I dowiedziałam się ostatnio, że jestem w relationship z moją Punk Girl heh. Opisywała niedawno komuś jakąś historię o tym, że ktoś u nas zauważył, że się trzymamy razem w pracy i na określenie tego 'związku' dobrała sobie słowo relationship, co mnie kompletnie rozbawiło. Teraz naśmiewamy sie wspólnie, że jesteśmy w relationship, a że jeszcze raz u niej 'spędziłam noc', więc w ogóle wszystko w temacie! Heh;) I w tym relationship, ja jestem ponoć a good girl, z racji tego, że nie przebije zielonych włosów, piercingu, punkowego zespołu i gry na bębnach;) Nie mam większych szans, pozostaje mi być a good Polish girl zatem:) Wczoraj jednak wypiłam prawie dwa piwa, co zaskoczyło gorszą stronę mojego związku... i dlatego dokończyła za mnie. W sumie nie jestem piwoszem, ba!, nie przepadam aż tak za piwem... Tutaj jednak jedynie piwo jest w miarę dostępne fizycznie i finansowo dla mnie, także czasem trzeba się 'skusic'. Aha, nie jestem a good girl, ale skoro tak mnie widzą, niech tak będzie;)

Tak sobie przypomniałam, że chyba dzisiaj... dojedzie tutaj do Bursy kolejna istota z Polski. Radość, kobieta, cudownie. W każdym razie pięknie, w końcu:)

Why oh why jestem taka sleepy...????????? Gramatyka, to jest dopiero shitowska rzecz. Niby wiem, a później jakieś braki wychodzą. Moja perfekcyjna natura mi czasem daje w kość. A w połączeniu z leniwym usposobieniem niestety nie tworzy to dobrej mieszanki.

Aaa... nowa Alicja Klucze? Słyszeli? Podoba się? Hmm... mi tak sobie, kocham Alicie, ale ten kawałek nie jest tym czego się spodziewałam. Myślałam, że będzie lepiej, dla Whitney już stworzyła coś lepszego. Może się osłucham, na album czekam...

Dziś też wywiad z Whitney, nie widziałam, muszę znaleźć chwilę spokoju. Tak samo do innych rzeczy. Nowa Toni, może być... ale jednak wole poprzednie kawałki.

Teraz w głośnikach Chris Botti, poezja.

Dziś od rana wojuje równiez z bankami w Polsce, oj się nie ma, to się ma problemy. Dzięki jednak mojej Ewie;) mam nadzieję, że dam radę naprostować wszystko. Ewa zdaje ważny egzamin niedługo, za kilka dni... więc pewnie jak ja walczy z sennością i syndromem papier - spać - kawa - czekolada;p TRZYMAM KCIUKI!

I czas na kawę... Kawa przyszła.

A w Bursie znowu słonko... i ciepło, gooood, veri gud.

Za każdym razem postaram się pokazać kilka fotek z Turcji, które zrobiłam...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz