czwartek, 10 września 2009

Senność... a jutro wolne!


Kolejny dzień w Turcji...

Od kilku dni pada, jest w sumie ciepło, ale pogoda niestety daje mi się we znaki. W końcu zrozumiałam, że mój organizm nie funkcjonuje dobrze w naszym kraju przez taką pogodę właśnie jaką mam obecnie w Turcji. Pada, pochmurnie, sennie... a ja oczywiście od czasu do czasu zmagam się z bólem głowy i migrenami. Do tej pory funkcjonowałam znakomicie pod tym względem, ale obecnie Polska pogoda = moje dawne migrenowe przypadłości powróciły. Czekam na słońce i 40 stopni w cieniu, lol, sama nie wierzę, że to napisałam.

Jak tutaj przyjechałam kilka tygodni temu czułam się jak kurczak w piekarniku i... nic się nie zmieniło. Nadal o 9 rano zazwyczaj jest z 25 stopni, a później coraz lepiej. W sumie w nocy jest o wiele chłodniej i z tego też powodu w pierwszym tygodniu pobytu szczęśliwie przeziębiłam się ku zaskoczeniu mojej rodziny i ludzi tutaj na miejscu. Najbardziej kocham w Turcji poranki, kiedy idę do pracy i jest jeszcze w miarę chłodno, oraz wieczory, kiedy wracam do domu i zaczyna się prawdziwe życie. Wtedy właśnie jest tutaj najcudowniej... W ciągu dnia lepiej nie wychodzić, co uskuteczniam siedząc w pracy;)

Wydaje mi się, że jednak tym razem, przechodzę etapy kulturowego szoku, ale o tym może następnym razem... Właśnie staram się przyszykować coś na moje zajęcia i czasem muszę uważać na tematykę poruszanych wątków. Tym razem jest podobnie. Mam nadzieję, że jednak coś z tego będzie. Pracuje codziennie od 9 do 20 (jestem w pracy, ale z zajęciami różnie bywa), oprócz piątków, także jutro... tak, mam wolne! Z tej okazji dzisiaj wybieram się z inną nauczycielką do jej domu, gdzie będziemy chyba delektować się tureckimi napojami... heh... w sumie nie mam pojęcia co będziemy robić, ale cieszę się, że mogę doświadczyć znajomości z ludźmi z Turcji, a nie tylko z tymi, którzy tutaj przyjechali w podobnych celach jak ja. Także dzisiaj oznajmiłam moim współmieszkańcom, że nie wracam na noc i jest to wieczór nauczycielski - napoje, muzyka, filmy, nauka?, a jutro zakupowe szaleństwo = wszystko w jednym pakiecie;) Moja znajoma zaczęła pracę w tym samym czasie co ja i może dlatego jakoś jest mi bliższa niż inni nauczyciele. Ostatnio, tydzień temu, wybrałyśmy się też do jakiegoś pseudo-pubu, gdzie przypadkiem spotkałyśmy jej znajomych z liceum. I tak dzięki nim dowiedziałam się, że grała w zespole punkowym na gitarze basowej i perkusji. Ten właśnie jej zespół składał się z samych dziewczyn, które chciały w tamtych czasach zszokować resztę społeczeństwa tureckiego i dlatego miał on nieco feministyczne przesłanie (oczywiście wszystko z przymrużeniem oka) All in all, możecie sobie wyobrazić moją minę, kiedy o tym wszystkim usłyszałam. Przede mną normalna dziewczyna, młodsza ode mnie, która uczy licealistów i starsze osoby języka angielskiego... szanowana pani nauczycielka, która kiedyś grała w zespole punkowym w Turcji! Hah;)) W sumie ja też trochę odbiegam od wizerunku nauczyciela, przynajmniej nie czuję tego, że nim jestem. Zresztą już samo połączenie WIKTORIA + NAUCZYCIEL = serio serio? Po prostu jakoś mi to nie pasuje... Chyba jednak muszę się przestawić i dostosować do tego, że owszem, to jest możliwe i wykonalne. Gdyby choć strój w jakiś sposób na to wskazywał, ale szkoła jest mega wyluzowana i wszyscy ubierają to co chcą, czyli trampeczki nadal w modzie;p i moja radość nie ma końca z tego powodu!:)

Uffa... czyli jutro wolne, ale w sobotę i niedzielę jedna wielka lekcyjna masakra - czyli praktycznie zero przerw i jazda bez trzymanki do godziny 20. I szykuje temaciki... na moje nieszczęście nie używam żadnego podręcznika, gdyż uczę nowych słówek i mówienia... Śmiać mi się chce zwłaszcza z tego ostatniego, bo nie sądzę, że jestem gadułą (w pisaniu owszem;p), ale na żywo... gorzej. Także tutaj muszę przełamać wiele rzeczy w sobie i dlatego jest to pewien eksperyment dla mnie w każdym możliwym aspekcie. Daleko mi do ideału i długa droga przede mną, ale mam nadzieje, że dam radę... Jeśli nie nauczanie, to zawsze są inne opcje. Obecnie jednak mam z tego sporo radości, ale też pracy by być lepszym.

Na Marginesie: Właśnie przed chwilą posłuchałam sobie na amazon.com fragmentów nowego albumu od Mariah... Powtórka z Butterfly? Na to wygląda i wszystko brzmi dość sennie i woooolnoooo i romantycznie i.... podoba mi się, nawet bardzo. Nie chodzi już tak naprawdę o sprzedaż, bo nie wiem czy komercyjnie ten album będzie dobrze przyjęty, ale... zawartość w tej postaci mi jak najbardziej odpowiada. The Roof, Butterfly czy Breakdown odniosły niezbyt wielki sukces w przeszłości, a przecież były to jedne z najlepszych kawałków od MC (łącznie z teledyskami)... także, r&b w czystej postaci? Jestem na tak;) Przesłuchałam raz, podoba mi się wszystko. Najgorzej brzmi More than just friends, a Obsessed jakoś dziwnie nie pasuje do tych utworów... Z drugiej strony Honey też był wyjątkowo inny niż reszta piosenek z Butterfly;)

Aha dzięki Mikey za linka;) Appreciated.
I dostałam sugestie by zamieścić tutaj też fotki z moją buziolem;) co pewnie się nastąpi... w odpowiednim czasie;)

Wybaczcie błędy i pewnie będą się zdarzać, często, gdyż jestem w pracy i wszystko powstaje w kilkanaście minut;)

A teraz... FOOD TIME! Pora na jedzonko... i... o tym może następnym razem;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz