wtorek, 27 października 2009

Jesień... i słodkości...

W oczekiwaniu na pewną rzecz dam kilka ostatnich fotek z Bursy i mojego życia. Czy coś się zmieniło? Nadal siedzę długo w szkole, nadal mój grafik nie jest doskonały i nadal nie opuścił mnie sentymentalny dół. Co gorsze, dzisiaj dostałam mail od mojej opiekunki Erasmusowej (minęły 2 lata? może więcej) by napisać coś o tym pobycie. Sentymentalny dół uaktywnił się jeszcze bardziej. W Bursie dzisiaj ponuro, ciepło i jesiennie. Ostatnio w mój Freeday zrobiłam kilka zdjęć z Kultur Parku, zielonej oazy w centrum miasta - kocham, uwielbiam i tęsknię za polskimi parkami - tego tutaj brak.



Ech, chyba jednak zima i tutaj zawita... brrr... Cieszę się jednak z jednej rzeczy, dostałam paczkę od mamy z ciepłymi rzeczami, więc... zima mi nie straszna? :>


Pięknie było...

Zielono mi...
No dobrze, chciałabym by w Polsce ten okres letnio-jesienno-zimowy też tak wyglądał:(

Turecka flaga oczywiście na miejscu;)

A poza tym, nic się nie zmieniło... i nadal dieta cud nie weszła w moje życie. Ostatnio znowu poczłapałam z moimi znajomymi na późny obiad (w dzień jeden już zjadłam), później na cudowny deser... dieta w Turcji nie jest mi pisana, więc chyba ten blog będzie jedzeniowy... słodyczowy... bardzo;)


Kiedy już prawie zdecydowałam się na ograniczenie jedzenia... Szef zamówił pizze do pracy... dla wszystkich nauczycieli. Heh, a że jestem znanym zjadaczem pizzy, uwielbiam! tak nie mogłam sobie odmówić...

A później wieczorem wybrałam się jeszcze by zjeść to małe cudeńko - chleb w sosie i mięsko... wzięłam minimalną porcje;p tak jakby to miało większe znaczenie heh;)) Pideli kofte prosto z Bursy.


Zobaczcie na mojego towarzysza niedoli mieszkaniowej, Denis z Rosji odmówił sobie, ale jak widać nie mógł się nadziwić moim możliwościom jedzeniowym heh, tragedia;] Najbardziej mnie dziwi to, że jako pseudo-coś podają jogurt (tak, to białe na talerzu to jogurt;p)


A to już kadayif - bardzo dziwne w smaku, mega słodkie... i można się przesłodzić, co uwielbiam robić;)

A to już ja i Kiniolka, czyli słynna Kinga Disco (program w Turcji, a że jej na imię Kinga.. więc jest i Disco heh)... mam nadzieję, że się nie obrazi;) Nasz banana split, mega słodkość... ach, jeszcze raz... na pewno;)



A na sam koniec kawunia turecka, z której można odczytać swoją future... co zamierzam niedługo uczynić przy pomocy oczywiście drugiej osoby;) Mała filiżanka, czyli małych rzeczy ciąg dalszy;p Dziś dowiedziałam się, że kawę turecką pije się z wodą. Dwie szkoły - najpierw wodę, a później kawę, albo odwrotnie.


Tyle na dzisiaj, a mnie czeka melonowo-czekoladowy-filmowy wieczór;)

4 komentarze:

  1. Nie czytaj przyszlosci! Ja raz byłam i to był moj peirwsyz i ostatni raz... na serio - ja sie chyba boje takich rzeczy... moja wrozka w Stambule pwioiedziala mi tyle prawdziwych rzeczy nt mojej przeszlosci i terazniejszosci (nawet ze bylam dobra z matmy w liceum!!!)i jestem pewna ze to był moj pierwszy i ostatni raz u wrozki - ja sie ich boje... bo przyszlosc przepowiedziala mi tak nieprawdopodobna ze ho! ho! ho! wiec uwazaj z tymi wrozbami - czasem warto nie wiedziec :D

    pozdrawiam z ankary :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze.. fajnie masz w tej Turcji:)
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Joanka, skusiłam się jednak;) Więcej może next time, ale nie było tak źle;) Ankara też deszczowa? Kurka, słońce chceeee....

    Paweł - fajnie, jak nie pada;p

    OdpowiedzUsuń
  4. gratuluje przeżycia - ja pamietam, ze ledwo na nogach się trzymałam jak wychodziłam od mojej wróżbitki - bo wywróżyła mi małżeństwo z Turkiej za 5 lat - i zostanie w Turcji! A na takie rewelacje nie byłam przygotowana :P Ale uważam, ze obiektywna nie była - bo turecka i zna tylko tureckie imiona :P

    Ja tu zamarzam! Wczoraj było 5 stopni, padało, wiało i pochmurnie było! Dla mnie to szok jest normalnie jakiś! Jednego dnia sie opalam, a drugiego zakłądam rękawiczki.

    Kto zabrał nam słońce?!?!?!

    OdpowiedzUsuń